,,H” jak Hermaszewski

Opublikowane przez Anna Wizerkaniuk w dniu

Autorem tekstu jest Iga Świętorecka

Praca została wyróżniona nagrodą w konkursie stypendialnym Klubu Astronomicznego Almukantarat w 2023 r.


Z hasłem „Polska w kosmosie” nieodmiennie kojarzy się nazwisko Hermaszewski. Jest to bowiem pierwszy i jedyny – jak dotąd – Polak, który wziął udział w locie kosmicznym. I choć miało to miejsce 45 lat temu, historia ta do dziś intryguje i budzi emocje.

Wszystko zaczęło się na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Polska, jako jeden z krajów członkowskich bloku wschodniego, zaangażowana była w radziecki międzynarodowy program kosmiczny Interkosmos, stanowiący kolejną próbę wyprzedzenia Ameryki w wyścigu kosmicznym. Każdy kraj członkowski programu finansował swoje eksperymenty i urządzenia, które były wynoszone na orbitę przez ZSRR. Pierwszy polski sprzęt – zestaw kamer ciemniowych – został wyniesiony na orbitę w 1970 roku. Głównym obiektem zainteresowań Interkosmosu było Słońce i jego wpływ na Ziemię.

W 1976 roku przedstawiciele Interkosmosu ogłosili, że w latach 1978-1985 odbędą się loty załogowe w kosmos, w których wezmą udział przedstawiciele państw bloku socjalistycznego. Spośród kilkuset polskich lotników wyłoniono dwóch kandydatów – Mirosława Hermaszewskiego i Zenona Jankowskiego. 4 grudnia 1976 roku odlecieli oni do ściśle tajnego Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą, gdzie przygotowywano uczestników do lotu kosmicznego. Gwiezdne Miasteczko otwarto w 1960 roku. Z pozoru było niewielkie i samowystarczalne, jednak całe otoczone betonowym murem. W Gwiezdnym Miasteczku kandydaci na kosmonautów byli codziennie poddawani bardzo wymagającym testom z użyciem rozmaitych urządzeń. Przykładem może być wirówka, na której trenował kiedyś Gagarin. Sprawdzała ona odporność człowieka na przeciążenia ośmiokrotnie silniejsze od siły ziemskiego przyciągania. Na krześle obrotowym Barany’ego badano z kolei błędnik, obracając kandydatów z lekko pochyloną do przodu głową. By sprawdzić część kostną błędnika, do przewodu słuchowego wkładano balon Politzera, umożliwiający zwiększenie ciśnienia w uchu. Rozmaite symulatory pozwalały trenować manewry, które kosmonauci mieliby powtórzyć w kosmosie. Kandydaci ćwiczyli w ciasnych skafandrach, pod ciągłą obserwacją instruktorów. Prowadzono zajęcia dotyczące budowy statku Sojuz i stacji orbitalnej Salut, teorii lotu kosmicznego i jego dynamiki, tajników astronomii i astronawigacji.

Na początku 1978 roku decyzję podjęto: ZSRR wyśle w kosmos statek, którym poleci pierwszy nierosyjski kosmonauta – Czech. W PZPR nastało oburzenie. Ponoć to sam Breżniew obiecał Gustávowi Husákowi, liderowi Komunistycznej Partii Czechosłowacji, że Czech poleci na orbitę jako pierwszy, by wynagrodzić Czechom rosyjską interwencję w czasie Praskiej Wiosny. Polacy byli wściekli, lecz musieli poczekać na swoją kolej. Jakiś czas później zapadła decyzja, że to Hermaszewski jako kolejny poleci w kosmos, a Jankowski będzie jego dublerem.

Pierwszy lot Polaka w kosmos zaplanowano na 27 czerwca 1978 roku. Mirosława Hermaszewskiego i radzieckiego kosmonautę Piotra Klimuka (pierwsza załoga) oraz Zenona Jankowskiego i radzieckiego kosmonautę Walerija Kubasowa, (druga załoga) przetransportowano do Bajkonuru w Kazachstanie, skąd miał nastąpić start statku kosmicznego. Klimuka i Hermaszewskiego jako główną załogę objęto kwarantanną (zakaz uprawiania sportów i kontaktu z personelem). Co ciekawe, druga załoga nie miała takich ograniczeń.

Program misji kosmicznej przewidywał start dwuosobowej załogi rakietą Sojuz 30, wyjście na orbitę okołoziemską, wykonanie procedury zbliżenia i połączenia ze stacją orbitalną Salut 6, realizację na jej pokładzie programu naukowego i powrót na Ziemię w kapsule statku Sojuz. Misję zaplanowano na 8 dób.

Rakieta Sojuz miała wysokość 46 metrów i u podstawy średnicę 10 metrów. Miała ona służyć do wykonywania kilkunastodniowych, autonomicznych lotów orbitalnych dla 2-3 osób, a także do dostarczania załogi na pokład stacji orbitalnej i umożliwienia jej powrotu na ziemię. Statek składał się z trzech części: lądownika, czyli hermetycznej i żaroodpornej kabiny dowodzenia i kabiny powrotnej zarazem, przedziału mieszkalnego oraz sekcji przyrządowej z rakietowym zespołem napędowym. Wewnątrz lądownika znajdowały się m.in. spersonalizowane fotele załogi, elementy sterowania statkiem oraz urządzenia zabezpieczające utrzymanie funkcji życiowych i regulację składu atmosfery. Była tam aparatura obserwacyjna, radiowa, system sanitarny, zasobniki z zapasami wody i żywności, awaryjne zestawy przetrwania oraz zasobniki głównego i zapasowego spadochronu. Przedział mieszkalny miał średnicę ok. 2,2 metra i służył do działalności naukowej oraz do rekreacji i wypoczynku. W pozostałych częściach rakiety umieszczono m.in. urządzenia zabezpieczenia życia, żywność na pięć dni, zapasy wody, toaletę, anteny, zbiorniki materiału pędnego. Rakieta nośna i statek kosmiczny były obiektami jednorazowego użytku – odzyskiwana była jedynie dwutonowa kapsuła lądująca z ludźmi na pokładzie.

27 czerwca 1978 roku o godzinie 16:27 czasu moskiewskiego Sojuz 30 z pierwszym Polakiem na pokładzie, Hermaszewskim oraz jego wspólnikiem, Klimukiem, wystartował. Lot przebiegał zgodnie z planem. Na wysokości 12,5 km statek przekroczył barierę dźwięku. Przeciążenie sprawiało, że ciało zdawało się okrutnie ciężkie. Uniemożliwiało normalne oddychanie, trzeba było łapać powietrze haustami. Po 118 sekundach odpadł pierwszy człon rakiety, prędkość wynosiła 1700 m/s. W 161 sekundzie statek odrzucił osłonę balistyczną, 67 sekund później drugi człon zużył zapas paliwa i również odpadł. Rakieta pędziła już z prędkością 7800 m/s. Chwilę później odczepił się ostatni element rakiety. Nagle kosmonauci poczuli dziwną lekkość – dotarli na orbitę. Hermaszewski wspominał później, że czuł się tak, jakby znalazł się w środku gigantycznej bańki mydlanej. Z powodu nieważkości czuł uderzenia swojego serca w skroniach i oczach, miał wrażenie uciskania. Nie czuł korpusu i kończyn, wydawało mu się, że jest jedną wielką głową, wypełniającą całą kabinę. Oczy widziały jedno, a ciało czuło co innego. Starał się nie machać głową i poruszać ostrożnie, aby nie drażnić błędnika.

Jednym z najważniejszych etapów misji było połączenie się statku kosmicznego Sojuz 30 i stacji orbitalnej Salut 6. Jednak najpierw trzeba było kilka razy okrążyć Ziemię. Po dwóch dniach udało się połączyć ze stacją orbitalną w rejonie jeziora Bajkał. Wówczas kosmonauci mogli zdjąć skafandry i nastąpiła kolacja powitalna.

Kolejnego dnia już od 7:00 życie na stacji orbitalnej kwitło. Kosmonauci zjedli razem śniadanie, mocując się uprzednio pasami do krzeseł. Każdy członek załogi otrzymywał urozmaicone, przygotowane specjalnie dla siebie posiłki, które pomimo braku przypraw były bardzo dobre. Przez specjalny zawór wlewało się do opakowania gorącą wodę i jedzenie było gotowe. W menu kosmonautów znajdowały się m.in. twaróg na słodko z owocami, ciasteczka, czekolada, kapuśniak, barszcz, cielęcina, kurczak, purée z mięsa, konserwy i wiele innych. Pito soki, kawę, herbatę, a wodę do ich przygotowania odzyskiwano z potu. Stacja była zaopatrzona w prysznic, lecz jego obsłużenie było na tyle skomplikowane i czasochłonne, że łatwiej było umyć się serwetkami nasączonymi płynem odkażającym. Wiele podstawowych czynności, tj. mycie zębów czy wypróżnianie się na stacji orbitalnej stanowiło nie lada wyzwanie.

Kosmonauci mieli na stacji dużo pracy. Wykonywali badania o najróżniejszych kryptonimach: „Smak” (badanie zmian odczucia smaku w stanie nieważkości), „Relaks” (badanie możliwości zapewnienia psychicznego relaksu podczas lotu), „Kardiolider” (kontrola wysiłku fizycznego i monitorowanie pracy serca), „Zdrowie” (ocena wydolności fizycznej przed i po locie), „Ciepło” (proces wymiany ciepła wśród załogi na stacji kosmicznej) i najciekawszy – projekt „Syrena”. Polegał on na sprawdzeniu możliwości pozyskiwania pozbawionych zanieczyszczeń półprzewodników ze stopu rtęci, kadmu i telluru, potrzebnych do budowy laserów i hallotronów (urządzeń mierzących pole magnetyczne). Eksperyment ten został zaprojektowany przez polskiego fizyka Roberta Gałązkę.

Operacja powrotu na Ziemię rozpoczęła się 4 lipca, jeszcze na pokładzie stacji orbitalnej Salut 6. Najpierw Hermaszewski i Klimuk upakowali cały swój dobytek w statku kosmicznym Sojuz 30 tak, aby kapsuła lądująca miała odpowiedni środek ciężkości, następnie sprawdzili funkcjonowanie systemów pokładowych i odlecieli w kierunku Ziemi.

Najtrudniejszym etapem drogi powrotnej było wejście w atmosferę. Trzeba było dokładnie wyliczyć czas pracy silnika hamującego i kąt, pod którym należało lecieć, a potem zdać się na wyniki swoich obliczeń. Gdy odległość od Ziemi wynosiła 1500 kilometrów, pojawiły się pierwsze nieśmiałe płomienie, które stopniowo zaczęły się zagęszczać. Hermaszewski poczuł ciężar swojego ciała, czuł ucisk w klatce piersiowej i miał wrażenie zapadania się krtani. Oddychanie stało się bardzo trudne a mówienie wręcz niemożliwe. Pomocne okazało się oddychanie przeponą. Rozpalona do 15 mln oC plazma buszowała tuż za ogniotrwałą szybą. Żaroodporna osłona rozgrzała się do 1750 oC. Kapsuła zaczęła się szarpać i drgać, lecąc przez atmosferę z olbrzymią prędkością. Chwilę później otworzyły się spadochrony (największy o powierzchni 1000 m2). Pilot śmigłowca zaczął odliczać czas do lądowania, kosmonauci usłyszeli huk odpalanych silników rakietowych, służących do miękkiego lądowania, poczuli mocne uderzenie. Lądownik przekoziołkował kilka razy, zanim znieruchomiał. Nastała cisza. Klimuk uśmiechnął się i powiedział: „No to my w domu”. Wkrótce w radio oznajmiono: „Dziś, 5 lipca 1978 roku, o godz. 16:30 nastąpiło miękkie lądowanie statku kosmicznego Sojuz 30 z międzynarodową załogą na pokładzie w składzie…”.

Loty kosmiczne były idealne do działań propagandowych. Nie inaczej było w przypadku Hermaszewskiego. W polskich miastach rozwieszano plakaty z jego podobizną, wydano też specjalną serię znaczków pocztowych, drukowano książki, pocztówki i albumy o bohaterskim pilocie. Sprzedawano koszulki, fartuszki, ręczniki, stemple, monety, medale, spinki, naszywki, naklejki, proporce z emblematami lotów kosmicznych. W radio puszczano piosenki o podboju kosmosu. Barbara Książkiewicz śpiewała: „Polski lotnik, kosmonauta, w jawę zmienia sny”, a Adam Zwierz intonował: „Zapisane w księdze nieba, słowo Polska, słowo pierwsze, otworzyło do galaktyk wszystkie bramy polskie serce”. Wytwórnia filmowa Czołówka nagrywała reportaże biograficzne o Hermaszewskim i Jankowskim. Hermaszewskiemu i Klimukowi przyznano wysokie odznaczenia państwowe, wyróżnienia PAN i instytutów naukowych. Polski pilot w nagrodę za lot kosmiczny otrzymał zielony samochód marki Polonez.

Mirosław Hermaszewski zmarł 12 grudnia 2022 roku, w wieku 81 lat. Lot w kosmos był największym osiągnięciem w jego karierze zawodowej. Bez względu na okoliczności i polityczne tło, które doprowadziły go na pokład statku kosmicznego Sojuz 30, Hermaszewski niewątpliwie zapisał się na kartach historii nie tylko polskiej, ale i światowej.

Bibliografia:

[1] Kortko D., Pietraszewski M.: Cena nieważkości. Kulisy lotu Polaka w kosmos, wyd. Agora, Warszawa 2018
[2] Hermaszewski M.: Ciężar nieważkości. Opowieść pilota – kosmonauty, wyd. TAiWPN Universitas Kraków, 2013
[3] Paweł Szulc, Hermaszewski w kosmosie zamiast mięsa w sklepach. URL: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1546667,1,hermaszewski-w-kosmosie-zamiast-miesa-w-sklepach.read (dostęp: 15.04.2023r.)